niedziela, 17 września 2017

Parostatkiem w piękny rejs



Ostatni tydzień minął nam przy wtórze znanych i kochanych przez wszystkich wybitnych dzieł muzyki polskiej, dlatego na samym wstępie dostajecie Krzysztofa Krawczyka narysowanego w stylu mangowym. Nie wiem kto wpadł na ten pomysł, ale jestem pełna szacunku dla tego człowieka i jeśli kiedyś los postawi go na mojej drodze, to z największą przyjemnością uścisnę mu dłoń.
Skąd w naszym życiu nagle pojawił się Krzysiu, zapytacie. Otóż Azbe wybrała się w piękny rejs Polskimi Kolejami Państwowymi i znalazła się w moich skromnych progach, żeby przez tydzień nie robić absolutnie nic poza piciem piwa, jedzeniem przekąsek i oglądaniem naprawdę fascynujących filmów (poza Assasin's Creed, błagam, nigdy więcej). Wszystko to śpiewając Dumkę na dwa serca i Psalm dla Ciebie. Oprócz tego Azbe została oficjalnym fotografem mojego królika, a ja krewetką. Nie jestem w stanie dokładnie wyjaśnić, jak zrobić z siebie krewetkę, ale należy zacząć od ułożenia na sobie jakiegoś miliona kołder, z których wierzchnia musi mieć kolor krewetki i być niezapięta, żeby biała kołdra mogła wyślizgnąć się z poszewki. Nie wiem czy ktokolwiek potrafi sobie wyobrazić, w jaki sposób to wygląda jak krewetka, ale zawsze możecie przeprowadzić eksperyment. Najlepiej na swoim wrogu, bo po pięciu minutach pod takim nakryciem ofierze zaczyna brakować tlenu i dodatkowo umiera z przegrzania.
Mimo tak zajętego tygodnia udało nam się znaleźć chwilę czasu na to, by ogarnąć kilka rozdziałów. Robiłyśmy razem QC, które polegało na tym, że ja sprawdzałam rozdziały, a Azbe siedziała obok i grała w Pokemony wpierając mnie duchowo. A potem zrobiła ze mnie krewetkę. Drugie pomogło nawet bardziej, bo spieszyłam się jak mogłam, żeby skończyć i móc się z tego wydostać.
Efekt jest tego taki, że mamy dzisiaj dla was aż osiem rozdziałów. Zamierzenie było w sumie takie, żeby raczej dawać mniej, bo miałyśmy oszczędzać na aktualkę urodzinową, no ale nie mogłyśmy się zdecydować, co dać i wyszło jak wyszło. Cóż, raz się żyje. Zrobimy więcej.
Już widzę jak ekipa się ucieszy.
Nie przedłużając, przechodzimy do rozdziałów. Mamy dzisiaj dla was kontynuację dwóch projektów, które zaczęłyśmy ostatnio (żeby nie było, że zaczynamy i nie robimy), kilka projektów starszych, które wypadałoby może kiedyś może skończyć i jeden nowy, który urzekł mnie tym, że jest Ouranem.